Rozkwitnijmyż wreszcie!
Od paru dni myślę sobie o tym co mogłabym napisać. Przyszłość w tym momencie, jawi mi się niczym idealny przepis na opowieść fatalistyczną; za oknem siąpi deszcz, temperatury fikają między zerem
a siedmioma stopniami, są mgły, szarówa i zmęczenie polityką oraz ostatnimi dwoma latami zawieruchy społecznej. Jest granica, są szczepienia przed zaskakująco zwodniczym wirusidłem (w który wierzy tylko część ludzkiej populacji), są toczone batalie na tematy podstawowego postrzegania różnorodności społecznej i praw kobiet oraz świat zmierza ku ekologicznej zagładzie. Wyzywamy się okrutnie, dzielimy
na podgrupki, które różnią się wyraźnie od siebie. Używamy odmiennych gadżetów, w zależności
od możliwości finansowych. Część świata żyje w skrajnym głodzie, biedzie i strachu. Ale też żyjemy w mieszkaniach i domkach budowanych hurtowymi seriami. Podłączamy w nich najróżniejsze, łączące się ze sobą w chmurze urządzenia, które potrafią robić rzeczy, w trakcie gdy myślimy, że nie działają i śpią tak samo jak my. Jemy posiłki półsyntetyczne, podróżujemy najróżniejszymi pojazdami i całkiem nieświadomie dystansujemy się od emocji. Wszystko się miesza ze wszystkim.
Gdybym chciała moją wyobraźnią wpłynąć jakoś na przyszłość naszego ludzkiego stada zaczęłabym od właśnie emocji, natury i kultury. Zaczęłabym od tego, że w pewnym momencie ludzkie umysły, nasze zamknięte w czaszkach galaretowate „centra dowodzące”, połączone z brzuchami i skórą, zaczęły domagać się zwolnienia tempa i zmian w kwestiach bodźców. Intensyfikację napięć trzeba było zacząć jakoś wyciszać i uspokajać. Po latach badań naukowcy odkryli, że jedynym na to sposobem jest czytanie książek i odbiór wszelakich sztuk. W cięższych przypadkach specjalni lekarze wystawialiby recepty na „osobiste kreacje”, co oznaczałoby, że trzeba być czynnym uczestnikiem, aby móc wyzdrowieć. Tworzyć, lub przetwarzać twórczo cokolwiek. Z uwagi na ogrom śmieci na planecie, refundowanym przez NFZ rozwiązaniem będzie zapewne „sztuka recyklu”, wysoko ceniona w świecie plastycznym. Okazało się,
że bardzo wielu pracowników administracji, pracownicy biurowi oraz różnych szczebli struktur korporacyjnych wiodą prym w tego typu twórczości. Zawsze tworzą przy żywej muzyce, dlatego porządkuje się muzyków akustycznych różnych nurtów, aby realizujący swoje recepty, mieli szeroki wybór. Rozszerzono kompetencje wszelkich straży miejskich o te właśnie, niezbędne do czułego rozróżniania instrumentacji, charakteru danej muzyki aby umieć je odpowiednio zaklasyfikować. Całe budynki zostały do tego przystosowane,
aby szkolić. Cudownie się to sprawdza.
Istnieją oczywiście cięższe przypadki neuro-zamęczeń, na które muzyka w wolnym tempie i o pełnym spektrum brzmień jest w stanie pomóc wyjść z lęków i natręctw. Muzyka akustyczna działa dopiero po okresie przejściowym - ten okres przejściowy oznacza odbiór nurtów elektro-akustycznych, w tempach średnich, ponieważ mózgi potrzebują innych fal, czy miksu różnych, w zmiennych proporcjach, aby w ogóle móc przyjmować pasma i odczuwać emocje jednocześnie. Niekiedy to jest permanentny stan, jest takich osób całkiem sporo. Każdy ma świadomość swej omylności i wad - to dlatego, że już dawno wnikliwie przeanalizowano systemy edukacyjne i (prócz przekształcenia szkół w zupełnie inne formy edukacyjne) istnieje etap szkolny, który przybliża nam podstawowe zagadnienia z konstrukcji emocjonalnej, wpływu na nasze działania relacji rodzinnych, zależności i zmian hormonalnych. Znamy podstawy autorelaksacji i każdy posiada do dyspozycji „pilotów”, którzy od lat nastoletnich są zapisywani na recepty każdemu dorastającemu. Wiadomo ile zagubienia nam towarzyszy - dokonano przełomowego odkrycia w tych kwestiach, dlatego bardzo dba się o rozwój młodzieży - nie fasadowo tylko faktycznie i np. teraz na skwerach, w parkach i pod mostami stoją stanowiska ceramiczno-rzeźbiarskie oraz miejsca rozmów z pilotami. Ustalono, że wszyscy ludzie powinni rozmawiać z pilotami, niezależnie od wieku,
tylko dzięki temu społeczeństwo może zdrowo funkcjonować, gdyż nie dziedziczy traum. Pilotami są ludzie empatyczni po wieloletnich szkoleniach. Jest to wysoko ceniona praca, podobnie jak wszystkie inne stanowiska w przyszłości, nie obarczone toksycznymi relacjami z pracodawcami. Ekipy młodzieżowe i coraz częściej dorosłe jeżdżą dalej na wszelkich deskorolkach, wrotkach, rolkach i hulajnogach, tyle tylko, że nauczyli się pobijać rekordy konstruowania i dekorowania swoich skateparków do tego stopnia, że niektóre widnieją
w światowych leksykonach najciekawszych dzieł ulicznych nurtu młodych. W dalszym ciągu istnieją internetowe komunikatory
i społeczności. W dalszym ciągu istnieje i nieustająco się rozwija, świat cyfryzacyjny. Komórki modyfikują się i raz są maleńkie, a raz przypominają nasze dzisiejsze. Wycofano zupełnie i przetworzono w dzieła sztuki wszelkie słabej jakości słuchawki, głośniki, wzmacniacze, udowodniono ich negatywny wpływ na nasze układy neuro. Winyle kwitną, produkowane są z nietoksycznej masy
o znikomym śladzie węglowym i są powszechnie dostępne, nazwa została ta sama. Koncerty są codziennie, stanowią część naszego widnokręgu, wszędzie stoją książki, bo stwierdzono, że czytanie liter na papierze i przewracanie kartek ma również zbawienny na nas wpływ. Świat, w tym względzie, dawno upodobnił się do Islandii. Najwyżej cenionym prezentem stały się książki, potem instrumenty
i osobista twórczość (istnieją specjalne plantacje drzew książkowych - w pełni zbalansowane i korzystne dla świata). Można spokojnie nakarmić rodzinę w restauracji w zamian za wspaniałą opowieść pod wieczór. Pęcznieją przyspieszone kursy z opowiadania. Filmy, spektakle, płyty, dzieła, wszystko powstaje zbyt wolno jak na potrzeby społeczne. Na szczęście każdy posiada ogromną biblioteczkę
i kwitnie handel wymienny. Nie należy zapominać o strawie ciała. Jedzenie jest kulturotwórcze. Slow, organic, interesting. Taka moda
z zachodu. Problem zabijania planety hodowlami bydła już od dawna nie jest aktualny. Balans ekosystemu przestał być już jakimkolwiek ciekawym tematem, a Greta, po latach prezydentury, edukacyjnych rewolucjach na całej planecie, stała się niepodważalnym symbolem początków końca epoki „energetyki węglowej” i „braku empatii dla osób wysokowrażliwych, czy nienormatywnych”. Prąd pozyskiwany kinetycznie stał się pokaźnym źródłem energii, największym obok solarnego i wieeelu innych odnawialnych odmian. Staliśmy się tak zaangażowani, jako ludzkość, w pracę nad harmonicznym rozwojem swoich ciał i dusz,
że panuje cywilizacyjny iście bajkowy rozkwit. Wielu uwielbia tańczyć. Świat rozkoszy kulinarnych, wspólnych biesiad, wielodniowego, wspólnego gotowania, zabaw i śpiewów to podstawa każdego przesilenia i równonocy. Wszystkie pokolenia razem, bez pogardy,
bez przemocy. Wszystkie kolory ludzkich skór, wszystkie odłamy filozoficzne, zwane niegdyś religiami - obok siebie, wszelka różnorodność - nasze najwyższe dobro. Archaiczne „zdobycze” wojennych inżynierów są dawno w muzeach i instytutach przestrogi.
W końcu nauczyliśmy się wyciągać wnioski, uczyć się na błędach. Przestaliśmy zataczać cywilizacyjne koło. Zatrzymaliśmy makabryczny cykl. Naukowcy obliczyli, że zatoczyliśmy go, w niemal niezmienionej formie - około 16 razy od kiedy istniała ludzkość. Ale to się już skończyło. I nie wróci. Badania nad kosmosem nadal trwają. Loty stały się niebezpieczne dla naszego ekosystemu. Do momentu,
aż nie zajdzie ich absolutna konieczność, lub nie powstanie nowy, bezpieczniejszy sposób na ich odbywanie - zostały całkowicie wstrzymane. Obliczono, że każdy lot zabija bezpowrotnie 4 gatunki roślin pylących, 12 ściółkowych i zagraża kilku gatunkom ptaków.
A więc koszt jest nieopłacalny. Dawno przestaliśmy być lekkomyślni w kwestiach naszej planety. Koniec bajeczki.
Piszę dla ukojenia, ewidentnie, własnych skołatanych nerwów. Albo z powodu czasów - tak ostatnio napiętych, albo dlatego, że zwyczajnie zbliżam się do czterdziestki.
Od paru dni myślę sobie o tym co mogłabym napisać. Przyszłość w tym momencie, jawi mi się niczym idealny przepis na opowieść fatalistyczną; za oknem siąpi deszcz, temperatury fikają między zerem
a siedmioma stopniami, są mgły, szarówa i zmęczenie polityką oraz ostatnimi dwoma latami zawieruchy społecznej. Jest granica, są szczepienia przed zaskakująco zwodniczym wirusidłem (w który wierzy tylko część ludzkiej populacji), są toczone batalie na tematy podstawowego postrzegania różnorodności społecznej i praw kobiet oraz świat zmierza ku ekologicznej zagładzie. Wyzywamy się okrutnie, dzielimy
na podgrupki, które różnią się wyraźnie od siebie. Używamy odmiennych gadżetów, w zależności
od możliwości finansowych. Część świata żyje w skrajnym głodzie, biedzie i strachu. Ale też żyjemy w mieszkaniach i domkach budowanych hurtowymi seriami. Podłączamy w nich najróżniejsze, łączące się ze sobą w chmurze urządzenia, które potrafią robić rzeczy, w trakcie gdy myślimy, że nie działają i śpią tak samo jak my. Jemy posiłki półsyntetyczne, podróżujemy najróżniejszymi pojazdami i całkiem nieświadomie dystansujemy się od emocji. Wszystko się miesza ze wszystkim.
Gdybym chciała moją wyobraźnią wpłynąć jakoś na przyszłość naszego ludzkiego stada zaczęłabym od właśnie emocji, natury i kultury. Zaczęłabym od tego, że w pewnym momencie ludzkie umysły, nasze zamknięte w czaszkach galaretowate „centra dowodzące”, połączone z brzuchami i skórą, zaczęły domagać się zwolnienia tempa i zmian w kwestiach bodźców. Intensyfikację napięć trzeba było zacząć jakoś wyciszać i uspokajać. Po latach badań naukowcy odkryli, że jedynym na to sposobem jest czytanie książek i odbiór wszelakich sztuk. W cięższych przypadkach specjalni lekarze wystawialiby recepty na „osobiste kreacje”, co oznaczałoby, że trzeba być czynnym uczestnikiem, aby móc wyzdrowieć. Tworzyć, lub przetwarzać twórczo cokolwiek. Z uwagi na ogrom śmieci na planecie, refundowanym przez NFZ rozwiązaniem będzie zapewne „sztuka recyklu”, wysoko ceniona w świecie plastycznym. Okazało się,
że bardzo wielu pracowników administracji, pracownicy biurowi oraz różnych szczebli struktur korporacyjnych wiodą prym w tego typu twórczości. Zawsze tworzą przy żywej muzyce, dlatego porządkuje się muzyków akustycznych różnych nurtów, aby realizujący swoje recepty, mieli szeroki wybór. Rozszerzono kompetencje wszelkich straży miejskich o te właśnie, niezbędne do czułego rozróżniania instrumentacji, charakteru danej muzyki aby umieć je odpowiednio zaklasyfikować. Całe budynki zostały do tego przystosowane,
aby szkolić. Cudownie się to sprawdza.
Istnieją oczywiście cięższe przypadki neuro-zamęczeń, na które muzyka w wolnym tempie i o pełnym spektrum brzmień jest w stanie pomóc wyjść z lęków i natręctw. Muzyka akustyczna działa dopiero po okresie przejściowym - ten okres przejściowy oznacza odbiór nurtów elektro-akustycznych, w tempach średnich, ponieważ mózgi potrzebują innych fal, czy miksu różnych, w zmiennych proporcjach, aby w ogóle móc przyjmować pasma i odczuwać emocje jednocześnie. Niekiedy to jest permanentny stan, jest takich osób całkiem sporo. Każdy ma świadomość swej omylności i wad - to dlatego, że już dawno wnikliwie przeanalizowano systemy edukacyjne i (prócz przekształcenia szkół w zupełnie inne formy edukacyjne) istnieje etap szkolny, który przybliża nam podstawowe zagadnienia z konstrukcji emocjonalnej, wpływu na nasze działania relacji rodzinnych, zależności i zmian hormonalnych. Znamy podstawy autorelaksacji i każdy posiada do dyspozycji „pilotów”, którzy od lat nastoletnich są zapisywani na recepty każdemu dorastającemu. Wiadomo ile zagubienia nam towarzyszy - dokonano przełomowego odkrycia w tych kwestiach, dlatego bardzo dba się o rozwój młodzieży - nie fasadowo tylko faktycznie i np. teraz na skwerach, w parkach i pod mostami stoją stanowiska ceramiczno-rzeźbiarskie oraz miejsca rozmów z pilotami. Ustalono, że wszyscy ludzie powinni rozmawiać z pilotami, niezależnie od wieku,
tylko dzięki temu społeczeństwo może zdrowo funkcjonować, gdyż nie dziedziczy traum. Pilotami są ludzie empatyczni po wieloletnich szkoleniach. Jest to wysoko ceniona praca, podobnie jak wszystkie inne stanowiska w przyszłości, nie obarczone toksycznymi relacjami z pracodawcami. Ekipy młodzieżowe i coraz częściej dorosłe jeżdżą dalej na wszelkich deskorolkach, wrotkach, rolkach i hulajnogach, tyle tylko, że nauczyli się pobijać rekordy konstruowania i dekorowania swoich skateparków do tego stopnia, że niektóre widnieją
w światowych leksykonach najciekawszych dzieł ulicznych nurtu młodych. W dalszym ciągu istnieją internetowe komunikatory
i społeczności. W dalszym ciągu istnieje i nieustająco się rozwija, świat cyfryzacyjny. Komórki modyfikują się i raz są maleńkie, a raz przypominają nasze dzisiejsze. Wycofano zupełnie i przetworzono w dzieła sztuki wszelkie słabej jakości słuchawki, głośniki, wzmacniacze, udowodniono ich negatywny wpływ na nasze układy neuro. Winyle kwitną, produkowane są z nietoksycznej masy
o znikomym śladzie węglowym i są powszechnie dostępne, nazwa została ta sama. Koncerty są codziennie, stanowią część naszego widnokręgu, wszędzie stoją książki, bo stwierdzono, że czytanie liter na papierze i przewracanie kartek ma również zbawienny na nas wpływ. Świat, w tym względzie, dawno upodobnił się do Islandii. Najwyżej cenionym prezentem stały się książki, potem instrumenty
i osobista twórczość (istnieją specjalne plantacje drzew książkowych - w pełni zbalansowane i korzystne dla świata). Można spokojnie nakarmić rodzinę w restauracji w zamian za wspaniałą opowieść pod wieczór. Pęcznieją przyspieszone kursy z opowiadania. Filmy, spektakle, płyty, dzieła, wszystko powstaje zbyt wolno jak na potrzeby społeczne. Na szczęście każdy posiada ogromną biblioteczkę
i kwitnie handel wymienny. Nie należy zapominać o strawie ciała. Jedzenie jest kulturotwórcze. Slow, organic, interesting. Taka moda
z zachodu. Problem zabijania planety hodowlami bydła już od dawna nie jest aktualny. Balans ekosystemu przestał być już jakimkolwiek ciekawym tematem, a Greta, po latach prezydentury, edukacyjnych rewolucjach na całej planecie, stała się niepodważalnym symbolem początków końca epoki „energetyki węglowej” i „braku empatii dla osób wysokowrażliwych, czy nienormatywnych”. Prąd pozyskiwany kinetycznie stał się pokaźnym źródłem energii, największym obok solarnego i wieeelu innych odnawialnych odmian. Staliśmy się tak zaangażowani, jako ludzkość, w pracę nad harmonicznym rozwojem swoich ciał i dusz,
że panuje cywilizacyjny iście bajkowy rozkwit. Wielu uwielbia tańczyć. Świat rozkoszy kulinarnych, wspólnych biesiad, wielodniowego, wspólnego gotowania, zabaw i śpiewów to podstawa każdego przesilenia i równonocy. Wszystkie pokolenia razem, bez pogardy,
bez przemocy. Wszystkie kolory ludzkich skór, wszystkie odłamy filozoficzne, zwane niegdyś religiami - obok siebie, wszelka różnorodność - nasze najwyższe dobro. Archaiczne „zdobycze” wojennych inżynierów są dawno w muzeach i instytutach przestrogi.
W końcu nauczyliśmy się wyciągać wnioski, uczyć się na błędach. Przestaliśmy zataczać cywilizacyjne koło. Zatrzymaliśmy makabryczny cykl. Naukowcy obliczyli, że zatoczyliśmy go, w niemal niezmienionej formie - około 16 razy od kiedy istniała ludzkość. Ale to się już skończyło. I nie wróci. Badania nad kosmosem nadal trwają. Loty stały się niebezpieczne dla naszego ekosystemu. Do momentu,
aż nie zajdzie ich absolutna konieczność, lub nie powstanie nowy, bezpieczniejszy sposób na ich odbywanie - zostały całkowicie wstrzymane. Obliczono, że każdy lot zabija bezpowrotnie 4 gatunki roślin pylących, 12 ściółkowych i zagraża kilku gatunkom ptaków.
A więc koszt jest nieopłacalny. Dawno przestaliśmy być lekkomyślni w kwestiach naszej planety. Koniec bajeczki.
Piszę dla ukojenia, ewidentnie, własnych skołatanych nerwów. Albo z powodu czasów - tak ostatnio napiętych, albo dlatego, że zwyczajnie zbliżam się do czterdziestki.